niedziela, 14 lutego 2016

~Chapter 9




Po rozmowie odbytej z Hugo mogę śmiało stwierdzić, że jest on dobrym człowiekiem. Powolnym krokiem wracałam do domu. Nagle usłyszałam w torebce dźwięki piosenki '' See you again'' Federico pomyślałam.
- Halo? Violetta? - tak to był Fede.
- No, a kto inny? - Zapytałam z nutką dezaprobaty w głosie.
- Mogę wpaść - jego głos jest inny niż zazwyczaj, podejrzewam, że coś się stało. Mam nadzieję, że to nic poważnego.
-Jasne, wpadaj. Rozłączyłam się. Przyśpieszyłam kroku. Nie chcę aby brunet musiał na mnie czekać pod drzwiami mojego mieszkania. Będzie to pierwsza osoba - poza Leónem oczywiście, która mnie w nim odwiedzi. Cieszyłam się niezmiernie z tego powodu, bo choć troszkę ktoś umili mi ten czas.




Ruszyłam się z kanapy jak tylko usłyszałam dzwonek do drzwi.
-Fede! - rzuciłam się mu na szyję - jak miło Cię widzieć
- Hej Violu - odwzajemnił mój uścisk. Gestem ręki zaprosiłam by wszedł dalej. Postanowiłam oprowadzić go po swoim skromnym apartamencie pokazując i wszystko dokładnie mu tłumacząc. Brunet nic nie mówił, ale widziałam, że mu się podobało.
- No to mów co się stało - postanowiłam mówić prosto z mostu. Nie mam dziś ochoty na owijanie w bawełnę czy po prostu sztuczną atmosferę.
-Czemu miało by się coś stać? - udawał widziałam to.
-Federico, nie udawaj. Widzę po Tobie, że coś się stało. Brunet głośno westchnął.
-Wiedziałaś, że Ludmiła coś przed nami ukrywa? - wytrzeszczyłam swoje oczy. Do jasnej cholery o co im chodzi wszystkim.
-Nie, a ukrywa coś?
- Wiedziałaś, że urodziła się i pochodzi z Phoenix? Chodziła nawet do tej samej szkoły co ty. - teraz to już kompletnie nie wiem o czym on mówi? Ludmiła pochodzi z Phonix? Z mojego najukochańszego miasta?  Nawet chodziła do tej samej szkoły niż ja? Muszę się chyba głębiej zastanowić nad słowami Leóna.

*** 
Rano obudził mnie dzwonek telefonu. Spojrzałam na ekran Ludmiła, świetnie.
-Halo? - powiedziałam lekko zaspanym głosem.
- Violetta, co powiesz dzisiaj wieczorem na imprezę? - uśmiechnęłam się. Mimo tych wszystkich zagadek, polubiłam blondynkę.
- Ludmiła jest dopiero 08.10, a ty już myślisz o imprezie, która rzekomo ma być wieczorem?
-Pójdziemy do klubu. Masz być gotowa na 19.30. Chciałam coś jeszcze dodać, ale się rozłączyła najzwyczajniej w świecie mnie olała i nie pozwoliła wyrazić  swojego zdania. Powoli zwlekłam się z łóżka, postanowiłam zejść na dół w celu zrobienia sobie śniadania. Pół godziny później oglądałam już telewizję jedząc przepyszne płatki z mlekiem. Wyjrzałam przez okno balkonowe. To niesamowite, że Nowy Jork o tej porze już tętni życiem. Postanowiłam się ubrać i pójść na zakupy. Po sporządzeniu listy zakupów zeszłam na dół. Oczywiście los postanowił mi upiększyć tą chwilę gdyż wpadłam na Leóna.
-Viola, własnie szedłem Cię odwiedzić.
- Przepraszam Cię León, ale wybieram się właśnie na zakupy. - właśnie teraz dostrzegam jak jest ubrany. Idealnie dopasowany garnitur, granatowy krawat, włosy postawione na żel. Dostrzegł to że mu się przyglądał, ponieważ usłyszałam lekki chichot.
- To nic pomogę Ci.- powiedział stanowczo.
- Nie dziękuję, poradzę sobie. Nie chciałabym Ci przeszkadzać w pracy. - również chciałam być stanowcza, ale chyba mi się to nie udało.
- Violetta, nie przesadzaj. Wsiadasz do samochodu czy mam Cię do niego wsadzić. - był absolutnie poważny. I tak sądzę, że nie byłby zdolny do czegoś takiego, chociaż..? Postanowiłam go zignorować i pójść w swoją stronę. Nagle poczułam że ktoś łapie mnie od tyłu w talii i podnosi.
- Nie chciałaś po dobroci to muszę siłą. - powiedział i posłał mi uśmiech. Chyba pierwszy raz w życiu widzę jak się uśmiecha. Chwilę później byliśmy już w drodze do sklepu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz