- Violetta! Violetta! - poczułam lekkie szturchnięcie w ramię. Co ja mówię, ktoś wręcz szarpał moją prawą część ciała. Otworzyłam oczy i od razu tego pożałowałam.
- Nic Ci nie jest? Coś się stało? Krzyczałaś przez sen. - szatyn zadawał milion pytań na minutę, a ja nadal zastanawiałam się czemu nie wrócił do siebie? Czyżby aż tak przejął się moim losem? Moją przeszłością. NIE UFAJ ZBYT ŁATWO!
-León? - powiedziałam zaspanym głosem - nadal tu jesteś? - może to nie było zbyt miłe, ale dopiero co wstałam, mój mózg nie myślał racjonalnie. Do tego mój sen.
- Martwiłem się o Ciebie. Twoje wyznanie..
- Zostań. - rozkazałam. Wczoraj pokazałam swoją słabość. Muszę być silna, nie wolno mi płakać.
- Violetta, ja na prawdę przepraszam za wczoraj, za każdy dzień, w którym sprawiłem Ci przykrość, ale od pierwszego momentu gdy Cię zobaczyłem - szatyn delikatnie uniósł mi podbródek i patrzył się w moje oczy - wiedziałem, że muszę Cię mieć i szukałem czegokolwiek na Twój temat i tak znalazłem Francesskę. Opowiedziała mi o wszystkim. Ja.. - przerwałam mu
- Jak ona mogła?! - byłam nieźle wkurzona.- Zniszczyła mi życie w Phonix i to jej nie wystarczyło, teraz musi mnie wykończyć w Nowym Jorku? Pieprzona psychopatka. - czułam jakbym dostała słowotoku. Szybko podniosłam się z łóżka, nie zważając na to, która jest godzina i to, że zasnęłam w ciuchach. Chciałam z nią natychmiast porozmawiać.
-Violetta co robisz? - pytał wyraźnie zaskoczony szatyn. Myślał, że się nabiorę na tą jego gadkę szmatkę? Pomylił się.
- Wynoś się stąd, ale natychmiast. - podniosłam głos
- Co Ci znowu zrobiłem? Przecież przeprosiłem i nie wiem czy pamiętasz, ale wczoraj zadeklarowałem pomóc Ci zapomnieć o przeszłości, a ja zawsze dotrzymuję słowa. - Uniósł się, jednak starał się zachować spokój.
***
- Halo, Ziemia do Violetty - siedziałam zamyślona przy wyspie kuchennej.
- Tak? - próbowałam udawać, że słuchałam o czym blondynka do mnie mówi.
- Violetta, pytałam dlaczego nie pojawiłaś się wczoraj w klubie. Cholera całkiem zapomniałam o tej imprezie. Przez L E Ó N A.
- Źle się czułam. Przepraszam, że nie zadzwoniłam.
- Violetta co się stało.
- Nic miałam po prostu gorszy dzień. Chyba za bardzo jej tym nie przekonałam, ale warto próbować. Korzystając z okazji mogłabym spytać ją czy to prawda, że pochodzi z Phoenix. Nie to nie jest dobry pomysł, zapytała by skąd, a przecież nie wydam Federico. Czemu życie musi być takie popieprzone i zawsze to ja mam jakąś przeszkodę na swojej drodze? Niedługo zaczynam pierwszy rok w Akademii Filmowej. Nie mogę się doczekać. Już niedługo będę robić to co kocham. Tworzyć, grać, tańczyć. Tak, mam duszę artystki, a wiąże się z tym marzycielstwo i wiara w lepsze jutro, Naiwniaczka. Nic nowego. Chce już zacząć te studia, poznać nowych znajomych, z którymi będę mogła gdzieś wyjść. Oczywiście, mam Ludmiłę, Federico, ale to nie to samo. Dlaczego życie jest takie trudne? Gdybym tylko mogła najchętniej utopiłabym swoje smutki w alkoholu. Tak to jest doskonały pomysł.
-Lu, pijemy. - Surowo oznajmiając nie zważając na to, że blondynka coś mi tłumaczyła.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz