wtorek, 6 października 2015

Chapter ~6



-Violetta, długo jeszcze? - Słyszę głos dochodzący zza drzwi. Nie jest mi dane odpocząć nawet w wannie.
-Nie, już wychodzę.
Że też Federico chce się kąpać akurat teraz gdy obie łazienki są zajęte. Muszę w końcu znaleźć sobie pracę oraz własne mieszkanie. Chce w końcu się usamodzielnić i nie żyć bądź co bądź na garnuszku rodziców, tak jak nie chcę sprawiać kłopotu Państwu Verdas. Jessica wraz Christianem nie mają nic przeciwko, ale jak mniemam ich syn ma i to dużo. Niestety w trakcie gdy León miał udzielić mi odpowiedzi, jego rodzicielka weszła do pokoju, by upewnić się, czy jej syn, aby na pewno jest w domu. Nie rozumiem dlaczego go tak kontrolują, przecież ten facet ma dwadzieścia cztery lata.

- Jak długo można się myć? - Pyta lekko zirytowany, młodszy Verdas gdy otwieram drzwi do łazienki. Nie komentuję tylko lekko wystawiam mu język. Kieruję się do mojego, tymczasowego pokoju.Zamieram. Na łóżku siedzi León i szelmowsko się uśmiecha.
- O co Ci chodzi? - pytam nie pewnie. Chyba to wyczuwa, bo wstaje z łóżka i zbliża się do mnie.
- Mi? To lepiej ty mi powiedz słonko. - pokazuje szereg swoich nieskazitelnie białych zębów i łapie mnie w pasie. Czy on myśli, że ja temu ulegnę? Nie takich facetów musiałam znosić. Patrzę się na niego, łapię kontakt wzrokowy. Cholera, dlaczego nie zauważyłam, że on ma takie piękne oczy? Delikatnie się uśmiechając, patrząc mu w oczy, ściągam jego ręce ze swoich bioder. Wyraźnie jest zszokowany.
- Nie mam Ci nic do powiedzenia, ale zdaje się, że Ty mi tak. Dlaczego mnie tak traktujesz?
- Nie rozumiem. - Rozumiesz i to doskonale.
-Dlaczego jesteś taki oschły w stosunku do mnie?
- Nie jestem. - Jest stanowczy. Jesteś oschły zrozum.
-Jesteś.
-Zrobiłaś błąd przyjeżdżając tutaj, a Ludmiła nie jest wcale taka za jaką ją uważasz. - po tych słowach wyszedł z mojego pokoju, zostawiając mnie zaskoczoną.
Teraz już nic nie rozumiem. Najpierw traktuje mnie jak powietrze, później jak gdyby nigdy nic zjawia się w moim pokoju, sugeruje, że osoba, której próbuję zaufać jest  tego nie warta, a na koniec wychodzi, bez słowa wyjaśnienia swoich słów.

 Bezwładnie opadam na łóżko i rozmyślam o jego słowach. Czy powinnam zapytać Lu, o co chodzi. Nie, nie odpada. Co jej powiem? Że starszy z synów Verdas oświadcza mi, że nie jest tą, za którą się uważa. Może Federico? Są z blondynką dość długo, by móc stwierdzić jej prawdziwą naturą. Dlaczego znowu padło na mnie? A co z jego słowami, że zrobiłam błąd przyjeżdżając tutaj. Do Nowego Jorku, gdzie albo odniesiesz sukces, albo upadniesz na samo dno. Może pragnąc oderwać się od rzeczywistości, nie wzięłam pod uwagę tego, że może mi się nie udać. Chwila, czy ja właśnie w siebie zwątpiłam? Nie, nie, nie i jeszcze raz nie. Obiecałam coś sobie. Zawsze wierzyć w siebie nawet jeśli to nie możliwe i inni w Ciebie nie wierzą. Z tą myślą zasnęłam.

-Violetta! Violetta! wstawaj, szybko. - obudził mnie głos Federico
- Fede! Co jest, co się dzieje? - jego mina mnie przeraziła, był poważny, a jednocześnie zmartwiony.
- Nic, po prostu stwierdziłem, że za długo już spałaś. - Spojrzałam na niego morderczym spojrzeniem. Przestraszyłam się, że coś się stało, a on po prostu żartował.
- Następnym razem pomyśl. - Stwierdziłam sucho i zeszłam w piżamach na dół. Coś czuję, że to będzie ciężki dzień. Przy wyspie kuchennej czekała na mnie miska płatków z mlekiem, a obok siedział León. Czyli Federico już zjadł. Jedliśmy w ciszy, która nie była mi na rękę tym bardziej, że co chwilkę przyłapywałam szatyna, na tym jak spoglądał na mnie ukradkiem, a brunet jak na złość gdzieś przepadł.
-León mogę zadać Ci pytanie?
-Zależy czego dotyczy to pytanie. - uśmiechnął się, przy czym pokazały się jego dołeczki.
- O co chodziło Ci wczoraj z Ludmiłą i o tym, że zrobiłam błąd przyjeżdżając tutaj? - mówiłam jak najęta.
- Dowiesz się w swoim czasie. - Wyszedł z kuchni. Znowu.



1 komentarz:

  1. Zajebisty! O co chodzi Leonowi?
    O co chodzi z Lu?
    Czekam na next :-)
    Pozdrawiam Królik
    Buziaczki :* ❤ ❤

    OdpowiedzUsuń